Co mówi Wrotycz?

O wrotyczu sporo się ostatnio mówi, a alternatywne źródła wymieniają szereg jego właściwości leczniczych. Można przeczytać, że wrotycz jest tradycyjnym, ludowym lekiem na prawie wszystko, a fakt, że został zakazany przez Unię Europejską, w oczach wielu dodatkowo podnosi jego walory i wiarygodność.

Medycyna ludowa to dla mnie duży autorytet.
Nasi przodkowie byli za pan brat z przyrodą a Rośliny – Medycyny z łatwością porozumiewały się z szeptuchami, zielarkami, znachorami.
Zobaczywszy powyższy uroczy obrazek, zapragnęłam dowiedzieć się o wrotyczu czegoś więcej. Ale jeszcze nie z internetu, tylko samodzielnie – wychodząc na łąki, by poczuć jego (jej) energię.

Jak mi się pokazał wrotycz, czyli krzepka potęga

Energię wrotyczu można opisać w krótkich, prostych słowach:
Hojny, nasycony, jasny.
Skondensowany.
Prosty.
Żywotny – bogaty w składniki, zapachy, kolor.
Pokazał mi się jako mały, ale krępy i mocarny skrzat polny.
Uśmiechnięty sam do siebie, a gdy skupia się na nim uwagę, roześmiany, radosny.
Bardzo krzepki. Pełen życia i tężyzny.
Z dużym poczuciem humoru.
Jego intensywna, nasycona, słoneczna żółć jest tego potwierdzeniem.
To chwast – rośnie wszędzie – byle gdzie.
Rozświetla sobą łąki, rozbawia rusałki i inne łąkowe drobinki.
Bez pretensji do tronu, pełen radości życia.
Bardzo konkretny. O wielorakim działaniu, lecz skuteczny.
Nie owija w bawełnę, lecz wykonuje zadania. Wywala te robale – energetyczne i fizyczne.
Przywraca życie lub je zabiera.
Krótko i na temat. Z dużą intensywnością.
Zapach ma wrotycz taki, jaka cała jego energia – dosadny i intensywny.
Kamforowy, ziołowy, cierpki.
Łodygi twarde, włókniste, kwiatuszki – geometryczne kuleczki. Łatwiej je ścinać nożem, niż zrywać, bo wrotycz jest kuloodporny i takie ma działanie.
Zerwany, długo nie więdnie. Suszony na słońcu, długo utrzymuje świeżość.
Fajna Roślinka. Bardzo pozytywny Duch w niej mieszka.
Chętnie pomaga, ale jest skromny – niewiele potrzebuje, nie rości sobie żadnych zasług. Cieszy się, że żyje i hojnie użycza swych mocy tym, którzy się na niej poznają.
Mógł być rzadkim, kruchym kwiatem, a przybrał postać polnego chwastu. Bardzo łatwo go znaleźć i przygotować z niego różne mikstury. Nie wymaga zachodu.
Niezwykle sympatyczny, w swej prostocie przystępny i przyjazny.
Uczciwy, szczery, prostolinijny – nikogo i niczego nie udaje.
Wręcz przeciwnie – wali prosto z mostu (w różne pasożyty, które mają przeciwstawną do niego energię)
Tyle tytułem wstępu – energetycznego rekonesansu.
Dobrze mi się z wrotyczem siedziało, jego energia była przejrzysta i jasna.
Wszystko mi się w nim podobało, bo oboje cenimy prostotę, konkret i humor.
Dlatego poszperałam trochę w sieci i znalazłam kilka innych informacji na jego – jej – temat.

Wrotycz – ziele bogini – ziele życia i śmierci

Wrotycz, jako zioło, które przywraca miesiączkę (a wzmacniając ukrwienie narządów płciowych, podobno wzmaga i przedłuża doznania seksualne), jako zioło święcone w wiankach na Matki Boskiej Zielnej, ziele podawane po porodzie na oczyszczenie krwi, ziele pobudzające mleczność krów i stosowane na ból wymion, wreszcie ziele, które w spędza płód i jest całkowicie zabronione w czasie ciąży i karmienia to oczywiście ziele kobiece.
Jak inny pospolity chwast – bylica, zwana bożym drzewkiem – ziele białej bogini, z którą wrotycz ma wspólne niektóre składniki i dlatego z obu przygotowuje się absynt.
W średniowieczu wrotycz nazywany był „herba sancte Marie maior”, czyli „ziele Panny Marii większe”.
Dlatego nie powinno dziwić, że wrotycz do XIX w. miał rodzaj żeński – ta wrotycza – i służył jako kobieca medycyna oraz ziele obrzędowe i czarodziejskie.
Wrotycz odpędzał uroki i różne złe moce – w tym celu okadzano nim dzieci, albo bydło, które jak wiadomo w takich razach było równie bezbronne. W połogu rozwieszano wrotycz z wianków w izbie, by chronić niemowlę.
Jako ziele Życia, był także zielem Śmierci. Stosowano go jako świętą roślinę obrządku pogrzebowego – wkładano go do trumien, pod ubrania zmarłych, obsadzano nim krzyże.

Co pomoże wrócić wrotycz?

Etymologia rośliny pochodzi z rdzenia „wrot” czyli wracać. Słownik etymologiczny języka polskiego pisze o wrotyczu, że „wraca panieństwo”, ale ja bym tu dodała jeszcze kilka innych możliwości.
Wrotycz, jako ziele życia (przywraca płodność – miesiączkę) jest także zielem śmierci. To logiczne. Zawiera w sobie tak naprawdę awers i rewers tej samej monety – cykle życia i śmierci są ze sobą zawsze ściśle złączone.
Dlatego wrotycz wraca nie tylko życie, ale pomaga także w przejściu do innego świata – pomaga wracać „Tam”, co oczywiście z łatwością rozpoznali nasi przodkowie, kładąc ziele wrotyczu do trumny.
Wrotycz był nazywany kusą marynką, maruną, marunką (od Marii? A może – jak podaje słownik Adama Fischera* – od takich słów jak mór, mara, martwy?).
Wierzono, że maruna ma moc przywracania sił na wiosnę. W średniowieczu i renesansie była przez to rośliną kultową i leczniczą, spożywaną obrzędowo, w postaci koszyczków kwiatowych zapiekanych w cieście.
(źródło: http://www.bogowiepolscy.net/marzanna-2.html)
A zatem wrotycz wraca siły witalne, moce życiowe.
Po spotkaniu z jego słonecznym, pełnym humoru i wigoru Duchem, w ogóle mnie to nie dziwi.

Co leczy wrotycz?

Wrotycz jest rośliną silnie oczyszczającą. Odtruwającą.
Wyrzuca wszystko co zbędne.
Tak jak pisałam na początku – oczyszcza z robali, pasożytów i insektów. Energetycznie i fizycznie.
Nazywany przez niektórych “glistnikiem”, bo działa odrobaczająco na ludzkie ciało (owsica i glistnica), ale można zwyczajnie posmarować się rozgniecionymi liśćmi, by przepędzić komary, muchy, kleszcze, meszki.
W izbach rozwieszano wrotycz, by uchronić się przed pluskwami i molami. Mikstury radziły sobie z wszami i świerzbem.
Jego głęboki, ziołowy, aromatyczny zapach nie podoba się różnym obrzydliwcom. Nie dziwę się – mają przeciwstawną do wrotyczu energię.
Co jeszcze?
Oprócz robaków, działa także przeciwgrzybiczo, przeciwwirusowo, przeciwbakteryjnie.
Skuteczny na trudno gojące się rany, liszaje, dziwne zmiany skórne, świerzb. Leczy łuszczycę, trądzik, ropnie.
Pomaga na przeziębienia (działa silnie: napotnie, przeciwgorączkowo, moczopędnie).
Działa przeciwbólowo, uspokajająco, nasennie – dlatego medycyna ludowa stosowała go na bóle brzucha i głowy.
Stosuje się go także na bóle reumatyczne, zwichnięcia, naciągnięte ścięgna, gdyż ma działanie przeciwobrzękowe i przeciwzapalne.
Pomaga na serce (zwiększając siłę skurczu mięśnia sercowego i zwalniając rytm serca).
Pomaga na trawienie – wzmaga produkcję śliny, soku żołądkowego, trzustkowego i jelitowego, reguluje metabolizm i wypróżnienia.
Wzmacnia odporność. Reguluje gospodarkę hormonalną – przywraca miesiączkę, zmniejsza bóle miesiączkowe, poprawia doznania seksualne.
Podobno pomaga nawet w chorobach autoimmunologicznych i leczeniu raka.

Wszystkie powyższe informacje pochodzą z tej stronyna której znajdziesz także przepisy na wszelkie mikstury, mazidła i herbatki z wrotyczu.
Ich autorem jest prof. Henryk Różański.

Unia Europejska zakazała wrotyczu, bo?

Wrotycz jest zakazany ze względu na trujący tujon, który posiada strukturę zbliżoną do kanabinoli zawartych w konopiach i negatywnie wpływa na nasz układ nerwowy.
Hmmm……
Jednocześnie u prof. Różańskiego czytamy:
„Tujon zawarty we wrotyczu i bylicach posiada strukturę zbliżoną do kanabinoli zawartych w konopiach, jednak dawki wodnych i alkoholowych wyciągów wrotyczowych stosowane w ziołolecznictwie nie mają narkotycznego wpływu. Istnieją doniesienia, że tujon przyłącza się do tych samych receptorów w układzie nerwowym co kanabinole.”
A także, że wiele składników wrotyczu pospolitego jest stosowanych w lecznictwie w formie nowoczesnych preparatów.
Jednak uzyskiwane są one z roślin egzotycznych, przez co leki te są bardzo drogie.
Z kolei wrotycz jest pospolitym chwastem, więc jest za darmo… A to raczej nie jest w interesie wielkich korporacji farmaceutycznych.

Na koniec – jak ćwiczyć jasnowidzenie, jasnosłyszenie i jasnoczucie – na przykład z wrotyczem

Moje energetyczne spotkanie z wrotyczem to tylko mała próbka tego, co możesz zrobić sam-a.
Najwyższy czas odczarować słowa takie jak „jasnowidzenie”. Kojarzy się ono z nadludzkimi, magicznymi umiejętnościami, które są dostępne tylko dla wybranych.
Tymczasem jasnowidzenie oznacza dokładnie to, co znaczy – widzieć jasno. Klarownie. Widzieć poza blokady, zasłony jednej rzeczywistości. Widzieć lub słyszeć lub czuć. Lub wszystko naraz.
I ma je każdy z nas. Z nim się rodzi, z nim umiera. Nigdy go nie uruchamia, bo nie wie, że może.
A może.
Tak, Ty też.
Czasy się zmieniły, energia szybuje w górę.
Mnóstwo programów blokujących z pola (nie)świadomości zbiorowej zostało już zneutralizowanych.
Coraz więcej Dusz mówi – już czas na pobudkę z tego trójwymiarowego snu.
Odblokowanie trzeciego oka nie nastąpi nagle i spektakularnie (są wyjątki oczywiście).
Jest jak rachityczny mięsień w zaniku, który należy ćwiczyć. Na szczęście mięśnie mają to do siebie, że szybko wracają do formy.
Twoje trzecie oko też się wkrótce otworzy, jeśli zaczniesz wykonywać takie zwyczajne, łagodne i delikatne ćwiczenia, jak to, które opisałam.
Wsłuchuj się. W siebie. W swoje ciało. W roślinę. W energię miejsca. W energię drugiego człowieka. W energię swego zwierzaczka – towarzysza.
Wsłuchuj się i zadawaj pytania pomocnicze.
A jak nie wiesz – wyobraź sobie, że wiesz.
Mówię serio. Też tak zaczynałam.
Wsłuchuj się i opieraj na swoich odczuciach.
Wszystko gada. Wszystko się komunikuje, informuje o sobie, daje znaki i sygnały. Wystarczy sobie pozwolić, by usłyszeć.
Ucz się tego! Ucz się zaufania do swoich odczuć, swoich reakcji, swoich wglądów.
Im większe zaufanie, tym trafniejsze odpowiedzi.
Im więcej ćwiczysz, tym szybciej przychodzą informacje.
Wystarczy uruchomić wrażliwość, intuicję i wyobraźnię. Czyli słuchanie energii.
A w tym wszystkim chodzi o jedno – rzecz bardzo ważną.
By przestać słuchać innych, a zacząć wreszcie słuchać siebie.
Odzyskać swą moc. Przejąć pełną odpowiedzialność za swe życie i los.
Może Tobie wrotycz pokaże się inaczej? – Może przybierze postać rusałki, energii, piosenki, uczucia…
I co z tego? Myślisz, że jak nie zobaczysz tego, co inni, to znaczy, że się mylisz?
Nie.
Energia jest z plasteliny – każdemu pokaże się inaczej, dostosowując się do wibracji, filtrów, umiejętności pojmowania.
Nie ma złych odpowiedzi.
Te, które otrzymasz są najlepsze dla Ciebie.
Idź na łąkę, póki czas – wrotycz niebawem przestanie kwitnąć.
Posłuchaj go. Poczuj.
Zadecyduj, czy chcesz go wziąć ze sobą do domu.
A jeśli tak, zetnij, podziękuj, sporządź którąś z mikstur, która najbardziej do Ciebie przemawia i daj znać za czas jakiś w komentarzu, jak działa.
Ja dam znać na pewno, gdyż jutro robię wrotyczową nalewkę na jesień i zimę:
do szklanki świeżego lub suchego i zmielonego ziela wlać 250-300 ml alkoholu 40-70%; macerować 7 dni w szczelnie zamkniętym słoju i w ciemnym miejscu; przefiltrować – rozcieńczoną nalewkę można zażywać doustnie – na wszelkie oczyszczenie i wzmocnienie oraz zewnętrznie na zmiany skórne oraz obolałe mięśnie i stawy.
Niech mi wraca siły witalne, rozgrzewa, rozświetla, oczyszcza i daje swego krzepkiego, pozytywnego kopa, gdy zajdzie taka potrzeba 🙂
Aho

(wg JasnaPolska.pl)

Niniejszy artykuł służy wyłącznie do celów informacyjnych, wyraża wyłącznie subiektywny pogląd autorki, nie namawia do konkretnych działań i nie stanowi porady lekarskiej.
I jeszcze raz przypominam – wrotycz jest całkowicie zakazany w trakcie ciąży i karmienia!!! Powoduje poronienia, a składniki przenikają do mleka.

Źródło wszystkich ilustracji w tekście: Internet (Pinterest, Unsplash, Pixabay), chyba, że podano inaczej.